… i zostawił Polskę pogorzałą. O pożarach miast w okresie staropolskim słów kilka.

Tak się akurat złożyło, że w ostatnim miesiącu obchodziliśmy rocznice dwóch pożarów Lublina. Pierwszego z 8 maja 1575 r., drugiego z 2 czerwca 1719 r. Pożar, obok zarazy, był w okresie staropolskim jednym z głównych powodów dziesiątkujących populację miast i niszczących ich substancję materialną. Obydwa kataklizmy często występowały z resztą jednocześnie.

Zapewne niewielu z Was widziało zdjęcia pożaru średniowiecznego zamku Krasna Horka, położonego w Gemerze, historycznej krainie na obecnym pograniczu słowacko-węgierskim, który miał miejsce 10 marca 2012 r. Zdjęcia tej pożogi przypominają późnośredniowieczne lub nowożytne sztychy i litografie, ukazujące tak częste w tamtych czasach pożary miast lub pojedynczych jego obiektów. Uświadamiają także, jak tragicznym w skutkach był żywioł ognia, niosący ze sobą zniszczenia i nieodwracalne straty, nie tylko w infrastrukturze miejskiej.

Chyba każda miejscowość, bez względu na to, czy w większości budulcem dla niej był kamień, czy drewno, przeżyła w swojej historii niejeden pożar. Bardziej lub mniej rozległy swym zasięgiem, bardziej lub mniej dramatyczny w skutkach. Są jednak takie pożogi, które w dziejach miasta, a przede wszystkim w pamięci i tradycji jego mieszkańców, były wyjątkowe. A im więcej czasu upłynęło od takiego pożaru, choćby niewielkiego, tym bardziej staje się on wyolbrzymiany, wręcz mityczny…

Dwa takie pożary przeszły do historii Lublina, chyba jako najbardziej zapamiętane. Być może dlatego, że pozostała po nich dokumentacja pisana, przechowywana obecnie w Archiwum Państwowym w Lublinie, i ikonograficzna, wzmagająca o nich wyobrażenia przez kolejne stulecia. Pierwszy z nich to pożar Lublina, który wybuchł w nocy z 7 na 8 maja 1575 r., opisany przez Sebastiana Klonowica, wówczas pisarza rady miejskiej (patrz il. niżej, źródło: APL).

Opis pożaru Lublina z 8 maja 1575 r., autorstwa Adama Przytyckiego, zamieszczony na kartach lubelskiej księgi wójtowsko-ławniczej (źródło: APL)

Drugi z opisów zawdzięczamy Adamowi Przytyckiemu, pisarzowi urzędu wójtowskiego. Relacjonował on świąteczny dzień 8 maja m.in. w sposób następujący:

Dzień ósmy maja – straszliwy i tragiczny pożar miasta Lublina i przedmieścia lubelskiego. W roku Pańskim 1575 w maju, w niedzielę, w samo święto św. Stanisława biskupa, a mianowicie podczas ostatniej nocy, wybuchł pożar.

Dzień dzisiejszy upływał zwykle wśród podniosłych uroczystości organizowanych przez nasze władze miejskie i tak powinien być święcony teraz przez naszych współobywateli, gdyby radosny jego nastrój nie zmienił się na smutek i żałobę dla nas wszystkich.

Potem w dalszym ciągu nienasycony ogień czynił spustoszenia w różnych częściach miasta, pochłaniając kolejno, bez różnicy, wszystkie budynki, prywatne i publiczne, ratusz, kramy, domy duże i małe. A jednak dzięki łasce boskiej pośród ogólnej klęski ocalał dom Mansjonarzy, znajdujący się na cmentarzu przy kościele Św. Michała.

Kolejny z wielkich pożarów Lublina miał miejsce 2 czerwca 1719 r. Znany jest przede wszystkim z obrazu znajdującego się w lubelskim kościele oo. Dominikanów, ukazującym procesję przebłagalną zakonników, która przeszła przez miasto z relikwiami Krzyża Świętego. Pożar wybuchł w dzielnicy żydowskiej i objął swym zasięgiem zabudowania koło lubelskiego zamku oraz lokalnie kilka części miasta, aż po dzisiejszy pl. Litewski. W obrębie murów miejskich większych zniszczeń jednak nie poczynił.

Zasięg pożaru Lublina z 1575 r. na podstawie opisów Sebastiana Klonowica i Adama Przytyckiego (oprac. graficzne B. Staręgowski)
Pożar Lublina z 2 czerwca 1719 r. z kościoła oo. Dominikanów w Lublinie (źródło: Teatr NN)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pożar Chełma z 4 maja 1788 r. opisany w księdze miejskiej przez pisarza Mikołaja Wołkowicza (źródło: APL)

Zwarta zabudowa miast i drewniane budynki przy niesprzyjających warunkach atmosferycznych (np. silny wiatr) powodowały łatwe rozprzestrzenianie się ognia. Jak donoszą księgi miasta Chełma znajdujące się w lubelskim archiwum, tak było w 1788 r., podczas jednego z największych pożarów miasta. Za przyczyną ,,wichru” spłonął prawie cały Chełm z ratuszem, wieżą kamienną i sklepami kupieckimi. Pożar był tak silny, że mieszczanie nie mieli możliwości ratować ani domostw, ani znajdujących się w nich ruchomości.

Sąsiadujące ze sobą posesje nie zawsze jednak powodowały, że pożoga niszczyła miasto w całości, przenosząc ogień z obiektu na obiekt. W największym, XIX-wiecznym pożarze Łęcznej z 1846 r., znanym jedynie z planu miasta autorstwa Feliksa Bieczyńskiego, spalił się Rynek II, Rynek III oraz kilka przyległych ulic, resztę miasta pozostawiając nienaruszoną. Zapytać by można, czy fakt, że przetrwał plan Łęcznej nie stał się przyczyną uznania kataklizmu za szczególnie dramatyczny, bowiem XVI i XVII-wieczne pożary nie były mniej niszczące. W mieście płonęły także pojedyncze obiekty, jak np. kościół szpitalny Świętego Ducha w 1705 r.

Spis dokumentów miejskich, które spłonęły w 1791 r. w domu Józefa Boguchwalskiego (źródło: APL)

Lokalne ogniska pożarów, np. pojedyncze domy, niosły ze sobą straty materialne nie tylko dla właściciela, ale także w wymiarze publicznym. W sierpniu 1791 r. spalił się dom landwójta chełmskiego Józefa Boguchwalskiego, który przechowywał w nim dokumenty miejskie, być może wywożone do Warszawy na obrady Sejmu Wielkiego w celu konfirmacji przez króla. Boguchwalski nie zdążył zwrócić ich do archiwum miejskiego i u urzędnika spłonęło 29 dokładnie opisanych przywilejów wystawionych dla Chełma przez królów polskich oraz nieznana liczba mniej istotnych. W pierwszej grupie dyplomów były dwa przywileje lokacyjne miasta z 1392 i 1425 r., wystawione przez Władysława Jagiełłę. Po dokumentach pozostały jedynie ich odpisy w chełmskich księgach miejskich i grodzkich.

W przypadkach opisanych pożarów, zniszczenia spowodowane ogniem, były jednocześnie przyczynkiem powstania czegoś nowego i lepszego, przynajmniej w zamierzeniach władz zwierzchnich. Nakazy budowy murowanych domów w rynkach i na przedmieściach miast prowadziły do ich rozbudowy. Tak było w Łęcznej po pożarze z 1775 r., gdy jej właścicielka Elżbieta z Branickich Sapieżyna kazała stawiać na pogorzelisku ,,nowe miasto”, z zakazem budowania domów drewnianych, z resztą nieprzestrzeganym. Powstał z tego tzw. Rynek I, będący w XIX w. miejscem słynnych w Rzeczypospolitej targów sprzedaży bydła i koni, a współcześnie centrum administracyjnym miasta.

Tego typu działania miały charakter prewencyjny. Po pożarze Łęcznej w 1846 r. o jej gruntownej przebudowie myślały władze carskie. W Archiwum Państwowym w Lublinie znajduje się jedyny zachowany plan przedstawiający miasto w całości, autorstwa wspomnianego F. Bieczyńskiego, który oddaje nie tylko skalę zniszczeń Łęcznej, ale także rozwiązania, które miały w przyszłości doprowadzić do uregulowania przestrzeni miejskiej. W ramach działań prewencyjnych, zanim w XIX w. zaczęły powstawać stałe drużyny straży ogniowych, już w czasach średniowiecza starano się zapobiegać pożarom poprzez nakazy posiadania specjalnego wyposażenia anty ogniowego. Podkreślały to lauda miejskie jeszcze w XVIII w. Jedno z wielu takich laudów można znaleźć w księdze miejskiej Chełma. Nakaz obliguje mieszkańców do posiadania sikawki, drabiny oraz specjalnych bosaków i haków.

 

Laudum władz miejskich Chełma z 1791 r. w sprawie wyposażenia domostw miejskich w sprzęt przeciwpożarowy (źródło: APL)
Fragment planu regulacyjnego Łęcznej po pożarze miasta w 1846 r. z przedstawieniem zniszczeń Rynku II i Rynku III (źródło: APL)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

(Tekst i oprac. graficzne: R. Jop, B. Staręgowski, obrazek wyróżniający z zespołu Archiwum Łosiów,  przechowywanego w APL)

 

Skip to content