Miesiące wiosenno-letnie to czas, kiedy bulwar biegnący wzdłuż Bystrzycy przeżywa największe oblężenie spacerowiczów, rowerzystów, rolkarzy i biegaczy. Najbardziej popularna jest jego część wiodąca od Lubelskiego Klubu Jeździeckiego nad Zalew Zemborzycki, bo to właśnie tam kumuluje się ruch mieszkańców miasta spragnionych choć namiastki „wczasów”, którzy w poszukiwaniu relaksu udają się nad wodę. Jednak również część wiodąca od Centrum – z okolic mostu Lutosławskiego na Ponikwodę cieszy się popularnością. Gdy miniemy ulicę Kąpielową i przejdziemy przez metalowy mostek, możemy natknąć się na pierwszych opalających się, pluskających w krystalicznym nurcie Bystrzycy i „piknikujących” mieszkańców Starych Bronowic. Zaraz za tamą mijamy milczących i nieruchomych wędkarzy siedzących na brzegu lub stojących w spienionej spiętrzeniem wodzie. Stamtąd już niedaleko do zakrętu rzeki, przy którym nad resztą bronowickich budynków góruje zagadkowa wieża o zaskakującej architekturze.
Możecie ją zobaczyć również na zdjęciach z powodzi w 1945 roku zamieszczonych w Lubelskim Archiwum Cyfrowym. Pierwsze skojarzenia błądzą gdzieś pomiędzy budownictwem sakralnym a fabrycznym i wcale nie są one błędne. Ale o tym później.
Najpierw wyjaśnijmy sobie, czym jest, a właściwie był budynek opatrzony tak niezwykłym zwieńczeniem. Otóż, czego nie wiedzą nawet niektórzy rdzenni Lubelacy, w latach 1912-14 na tym szerokim pasie gruntów pomiędzy rzeką a torami kolejowymi, z inicjatywy Stefana Rylskiego oraz jego braci, powstała fabryka elementów azbestowych o wdzięcznej nazwie „Eternit”. Była to jedna z dwóch działających w Królestwie Polskim tego rodzaju fabryk. Druga znajdowała się w trzebińskiej Górce. Oba zakłady produkowały dachówkę z mieszaniny azbestu i cementu i początkowo szły „łeb w łeb” zatrudniając po 120 robotników i produkując 2500 m² dachówki dziennie. Z czasem jednak fabryka Rylskich uruchomiła kolejną linię produkcyjną, co pozwoliło na dwukrotne zwiększenie wydajności. W okresie Polski Ludowej do dwóch wielkich dołączyło kilka mniejszych wytwórni eternitu.
Zanim odkryto szkodliwe działanie elementów azbestowych na ludzkie zdrowie, pokrycia dachowe wykonane z tego materiału były najlepszym znanym sposobem krycia budynków. Zapewniały nie tylko odporność na niesprzyjające warunki atmosferyczne, ale były również ognioodporne. Zachowało się wiele wzmianek o tym, że podczas pożaru wsi przetrwały jedynie domy pokryte eternitem.
Dzisiaj budynki dawnej fabryki niszczeją, otoczone przez drobne sklepy i zakłady usługowe w nielubianym otoczeniu Starych Bronowic, a wejście do samej wieży grozi co najmniej kalectwem. Tymczasem cały kompleks jest dziełem bardzo znanego architekta, przez niektórych stawianego w jednym szeregu z gigantami architektury XX wieku takimi jak Walter Gropius, Le Corbusier, czy nasz rodzimy Oskar Sosnowski.
Jego nazwisko oraz artykuł o nim przeczytacie już za tydzień.
Łucja Frejlich-Strug