Tydzień temu mogliście przeczytać o fabryce eternitu braci Rylskich działającej w Lublinie w latach 1914-1988. Dziś pozostało po niej jedynie gorzkie wspomnienie – kilka niszczejących budynków zlokalizowanych na pełnej kontrastów ulicy Firlejowskiej upstrzonej nowymi domami z katalogu o pancernych murach i bramach oraz poprzetykanej nędznymi chałupkami z nieodłącznym praniem wiszącym na sznurach i umorusanymi dziećmi bawiącymi się w błotnistych kałużach podwórek.
Na pierwszy rzut oka nic nie zdradza dawnej przemysłowej świetności tego miejsca. A sama fabryka została przecież zaprojektowana przez jednego z najbardziej znanych polskich architektów pierwszej połowy XX wieku. Jan Koszczyc Witkiewicz, bo o nim mowa, wywodził się z Zakopanego, ale swój los silnie związał właśnie z Lubelszczyzną. Po studiach w Monachium, gdzie zapoznał się z największymi światowymi trendami w dziedzinie budownictwa i architektury, wrócił do kraju, gdzie powstał jego pierwszy projekt w rodzinnym mieście – słynna zakopiańska „Witkiewiczówka”. Młody architekt przeżył w tym okresie etap fascynacji polityką i być może gdyby nie zlecenie od Stefana Żeromskiego, Polska straciłaby artystę i urbanistę na rzecz kolejnego polityka. Na szczęście znany pisarz zlecił Witkiewiczowi projekt letniej pracowni w Nałęczowie, co zapoczątkowało nie tylko jego przygodę z Lubelszczyzną, ale i cały nurt w twórczości.
Artysta ten bowiem, choć obecnie znany głównie z projektu budynków dzisiejszej SGH, a wówczas Wyższej Szkoły Handlowej w Warszawie, zasłynął przede wszystkim współpracą z przedstawicielami warszawsko-lubelskiej inteligencji, którzy idąc za przykładem Żeromskiego zlecali mu tworzenie swoich willi w okolicach Nałęczowa i Kazimierza Dolnego.
Jan Koszczyc Witkiewicz przez większość swojego życia pozostawał pod wpływem amerykańskiego architekta, Franka Lloyda Wrighta, którego jednym z głównych założeń było przywrócenie prawdziwej architektury przez duże „A” w miejsce zwykłego budownictwa, w każdych warunkach, nie tylko w reprezentacyjnych centrach miast. Witkiewicz uważał za swoją misję nie tylko tworzenie dobrej i funkcjonalnej architektury, ale także zawierania w niej tak zwanej „kulturowej pamięci”. Dlatego tworząc projekt lubelskiej fabryki elementów azbestowych nawiązał do tzw. strukturalnego nowego gotyku rozpowszechnionego zwłaszcza we Francji przez Augusta Perreta. Jest to powód, dla którego pierwsze skojarzenia błądzące pomiędzy architekturą fabryczną i sakralną nie są wcale błędne. Wieża ciśnień lubelskiej fabryki wyposażona została bowiem w stylizowane na gotyckie przypory, co stanowi wyraźne odniesienie do średniowiecznej świątyni. Zabieg ten miał na celu nie tylko zaznaczenie „kulturowej pamięci”, ale i opisanie fabryki jako współczesnej świątyni przemysłu i postępu.
Naszą bronowicką perłę architektury czeka prawdopodobnie powolna zagłada z ręki ludzi, czasu i warunków atmosferycznych. Zwróćcie więc na nią uwagę choćby jadąc nad Zalew lub idąc na działkę po warzywa, bo za kilka lat może jej już nie być.
Spragnionym bardziej szczegółowych informacji polecamy:
- lac.lublin.pl
- Trzebinia i Lublin pokryły Polskę azbestem, „Przełom”, 2013, nr 6 (1076)
- teatrnn.pl/leksykon/node/2520/fabryka_eternitu_w_lublinie
- lubelskie gazety codzienne z lat 1912-1988
Łucja Frejlich-Strug